Grrrr....
Pizzę zamówiłam.
Tak wiem, dieta miała być. Ale dieta to na wiosnę, a tu śnieg zapowiadają więc co mam robić? Trzeba o wałek dbać ;)
Dzwonię, zamawiam. Taką jaką lubię z kaparami. I koniecznie ten czosnkowy sos! Przyjmują, będzie za 45 minut. Czekam....
I jest! Tak! Ja "po domowemu" więc syn otwiera, płaci i niesie na pokoje. I kiedy już już mam ten boski posiłek spożyć....
No nie! Sosu czosnkowego nie dali. Tragedia!!!
Syn już dzioba otwiera, by gryźć ale nie nie nie! Mowy nie ma!! Chcę mój sos!
Dzwonie do pizzerii i obwieszczam, że chcę mój sos a nie dostałam. Pani lekko skonsternowana stwierdza, że wina jest kierowcy, ale nie ma dramatu zaraz do niego zadzwonią i on za minutkę sos przyniesie i podmieni.
Ok. Czekam.
Po 40 minutach dzwonię do pizzerii i grobowym głosem obwieszczam:
- To znów ja (tu dane z adresem). Ponownie z pytaniem; GDZIE jest mój czosnkowy sos?
Pani: A to kierowca nie przyniósł?
Ja: Nieeeee.... nie przyniósł....
Pani: A czego?
Ja: A sosu!
Pani: Nie czego tylko czego nie przyniósł? Znaczy dlaczego?
Ja: To ja am wiedzieć dlaczego?
Pani: No a nie dzwonił?
Ja: Nieee, nie dzwonił!!!!
Pani: Oj.... to ja dam kierownika!
Tak. Mój ton na bank wskazywał że tu już tylko kierownik ten sos może mi przynieść. W podskokach jasny gwint!!!
Ja: Prossssszę pana.... Zamówiłam u Was 2 godziny temu pizzę, sos miał być czosnkowy, nie daliście. Mieliście wymienić, nie wymieniliście. Pizza jest zimna, ja głodna, kierowcy nie ma. Co pan na to?
Pan: A kierowcy u pani nie ma?
Ja: Panie... Nie ma. Przecież tu nie siedzi z tym sosem. Ani go nie przetrzymuję w piwnicy. Nie ma. Zaginął wam??
Pan: Ale ja do niego dzwoniłem...
Ja: I co?
Pan: I miał przyjechać do pani...
Ja: I nie dotarł. Nie wiem. Może go wilki pożarły? ......... Co pan wobec tego proponuje?
Pan: Zaraz będzie u pani kierowca i odda pieniążki. Przepraszamy.
Rozłączam się zanim mu nawsadzam.
Nie mija 5 minut a kierowca jest. Szczęśliwy jak skowronek na wiosnę, szczerzy się, rechoce wręcz,a ja zastanawiam się w co mu pudło z tą zimną pizzą wsadzić.....
I zaczynamy konwersować (jak ja kocham dialogi!):
Ja: A wiec pan dotarł.... Zasypało pana na trasie?
Pan: Nieeee.....
Ja: To gdzie pan był? Sos pan mieszał?
Pan: No jeździłem sobie.... Ale pani się nie denerwuje...
Ja: Nieeee, ja się JUŻ nie denerwuję, wcale! Ja o prostu jestem głodna jak cholera!
Pan: Hehehe
Ja: I co pan rechocze?
Pan: Pani się nie denerwuje... (Boże! Jak mnie denerwuję kiedy ktoś mi mówi żebym się nie denerwowała!)
Ja mogłem pani ten sos dać, ale po co?
Ja: Jak to po co?
Pani: No bo zanim bym po sos pojechał i przywiózł to by pani wystygła pizza. A tak pani zjadła ciepłą ale ze złym sosem.
I się szczerzy!
Ja: Panie... Ja jej nie jadłam!
Pan: Nie jadła pani???? (szczerze zdziwiony zagląda do pudełka) No....cała....ale jaja....
Ja: Przez pana nie zjadłam, niech pan ją zabiera i żegnam.
Pan (oddając pieniądze): Pani się nie denerwuje.... Pieniążki są i gitara! Widzi pani - jeszcze pani zaoszczędziła Dobrego wieczoru pani!
I poszedł w cholerę. Jestem pewna że pizzy w całości to on do lokalu nie odwiózł, ale nie moja to sprawa.
Wkurz mam bom głodna.
syn ma jeszcze większy wkurz! Patrzy na mnie wilkiem i syczy: "Głodny jestem jak nie wiem co, pizza dobra była, sos pomidorowy jak lubię, ale nie, nie zjadłem nic. BO SIĘ KSIĘŻNICZCIE CHOLERNEJ SOS NIE PODOBAŁ! "
No cóż... O zasadę poszło. Klient ma być pan. Zamawiam to chcę dostać co zamawiam. Nie płacę za zamówienie w 7/8 takie jak chcę. Ma być wszystko albo nic! Tak już mam.
A że syn wściekły, kierownik też, pani od zamówień zniesmaczona (bo kierowcy to na bank totalnie zwisa) to już skutki uboczne.
A ja tę pizzę lubię ze względu na ten sos właśnie :) Ale u nich teraz przez długi czas nie zamówię, bo jakoś tak pewności mi brak czy mi tam ktoś aby w ramach gratisu nie napluje :D
Trudno. Smutna i głodna pójdę spać. Mam nadzieję, że mnie ziarnko grochu nazbyt uwierać nie będzie ;P Dobrej nocy! :)
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
sobota, 31 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz