wtorek, 27 marca 2018

TRIDUUM

Trzy dni moje (kolejnych już się boję!)

Sobota.
Wbrew piątkowej deklaracji o niepodległości i leżeniu - sprzątam. Okna umyte, łazienka wyszorowana, podłoga lśni. Stoję półżywa po kilku godzinach przedświątecznej walki w przedpokoju, dumna. Piękny moment. Obok syn (brał czynny udział w tej walce). Trwa to może kilka sekund.
Po chwili zauważam jak mój kochany koteczek wsadził nos w świeżo umytą szybę i zostawił na niej mokry ślad... Za moment odbicia łapek... Moje usta z wolna przybierają kształt podkowy (nie oszukujmy się - podkowa do dołu). Kątem oka zauważam, że druga kosmata bestia zmierza w stronę łazienki. Na bank albo skłaczy wannę czarnym futrem albo urządzi sobie radosne wykopki w kuwecie ze żwirem! Słabo mi...
Syn - istota bystra - widząc mój stan i niechybnie zmierzający ku nam czworonożny kres porządku, zwraca błyskawicznie mój korpus w stronę idealnie jeszcze czystej łazienki i szepce: "Patrz mamo! Ciesz się chwilą!"
(Znikąd ratunku. Sama te koty do domu przywlekłam...)

Niedziela.
Stoję przed lustrem i mierzę nowo nabytą skórzaną sukienkę. No sam seks! ;) Dumna z siebie i tego co widzę drę dzioba, by syn wyjrzał i ocenił. Na darmo się drę, wszak on w tych ekskluzywnych słuchawkach nie słyszy nic.
Idę więc, drzwi otwieram, czekam na kontakt wzrokowy i pytam: "No jak?" Syn: Co jak? Ja: No kiecka...Fajna? Kupiłam! Patrz jakie ma wiązanie, jak mięciutka... (tu walory wszelakie zliczam) 
Syn: Wiesz.... Tak mnie to jara jak Ciebie moje nowe gry...
Jak nigdy w lot zrozumiałam jego brak zrozumienia ;)
(Znikąd ratunku. Męskiej natury i tak nie przeskoczę...)

Poniedziałek w pracy.
Godzina szczytu, czyli 13-ta. Jest już za późno by myśleć o pracy, a za wcześnie by myśleć o wyjściu... Marazm. Nostalgia. Cisza. Patrzę tępo przed siebie, koleżanka nie wygląda wcale lepiej. W pewnym momencie nasze spojrzenia się krzyżują. Błysk porozumienia w oczach. I wtedy ona tak pięknie do mnie rzecze: "Już 13-ta... W PRL-u by już pił..."
(Znikąd ratunku. Trzeba do końca dniówki jakoś przetrwać... ;) )

 Wtorku miłego (choć znikąd ratunku) życzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tego dziecka powinno nie być...

Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...