piątek, 23 marca 2018

WSPOMNIENIE

A jeszcze niedawno było Boże Narodzenie...

Popołudnie. Syn odkurza, ja w kuchni. Drze się, więc lecę.
On: Robisz coś? Nie czekając na moją odpowiedź stwierdza: A, robisz. Masz całe skarpety w mące... (No co? Rybę smażę :D)
Pytam czego chce, bo się tam w kuchni pali, a on że spoko, że w sumie nic. Koty tylko połowę bombek pozwały z choinki... Ja, że spoko, się powiesi na nowo...
Wychodzę i zostawiam go w pokoju z dziwnym wyrazem twarzy.

Stoję nad patelnią kiedy wchodzi do kuchni i obwieszcza: "Wiesz...chcę ci coś powiedzieć... Wszystko się u nas zmieniło odkąd wróciłaś z sanatorium... Można teraz w domu zakląć, chodzić cały dzień w pidżamie i nie ścielić łóżka... A Tobie to nie przeszkadza... nic nie przeszkadza, nie denerwujesz się, nie krzyczysz... I tak luźniej w domu jest i przyjemniej i ja się teraz to tak swobodnie czuję..."

Gapię się zaskoczona, zerkam przez ramię czy ma zaścielone łóżko... A skąd! Barłóg, faktycznie!).
A ten kontynuuje: "...i nawet słowem nie skomentowałaś, że poszedłem do kina w górze od pidżamy..." Słodki Jezu! Serio?!?

Rozważam czy ponownie do sanatorium pojechać. Ja tam chyba połowę mózgu zostawiłam. Albo osobowość zmieniłam. Strach to powtórzyć, bo co będzie jeśli po moim powrocie syn zacznie chodzić do kina także w dole od pidżamy, a mi to przeszkadzać nie będzie?
(Znajomych nie poznaję... pidżamy od bluzy nie odróżniam... ech...)
 Matko, ryba mi się pali!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tego dziecka powinno nie być...

Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...