Tę historię opowiedziała mi moja mama pół roku temu. Pierwszy raz w życiu. Pierwszy raz komukolwiek. Bała się, że zostanie źle zrozumiana...
To był chłodny zimowy poranek. A w zasadzie jeszcze noc, bo o 6 rano było wciąż ciemno. Styczeń. Padał gęsty ciężki śnieg. Mama stała na przystanku wraz z trójką innych kobiet czekając na autobus. Zwykły dzień pracy.
Po kilku minutach podjechał autobus. Taki jakie wówczas kursowały - dwudrzwiowy, głośny, trzęsący. Kobiety skierowały się do przedniego wejścia, moja mama wybrała tylne. I kiedy próbowała wsiąść zdarzył się niefortunny wypadek. Poślizgnęła się i po warstwie lodu zjechała nogami pod podwozie autobusu. Zatrzymał ją brzuch, bo była wówczas w siódmym miesiącu ciąży!
"Wiesz - opowiadała - leżałam przy tylnych kołach, silnik warczał, za mną przystanek, na przystanku nikogo. Trzymałam się dolnego schodka próbując się wydostać. Wołałam żeby mi ktoś pomógł, bo nie mogłam się ruszyć i wiedziałam, że zaraz autobus pojedzie, że przejedzie mi po nogach, że dziecko we mnie... że nie ma czasu... Krzyczałam, ale widocznie silnik zagłuszał wszystko.....
I wtedy poczułam, że ktoś mnie chwycił pod pachy i jednym silnym szarpnięciem wydostał spod kół. Posadził na krawędzi jezdni.
Nie miałam siły by podziękować w takim byłam szoku. Jak we śnie widziałam jak autobus odjeżdża, a ja zostaję. Rozejrzałam się - nikogo. Ani na przystanku, ani w prawo...ani w lewo....Dokoła pola, wiesz tam wtedy Bazylany były i puste pola po horyzont... I nikogo, nikogo... nigdzie... nigdzie...
Wymyśliłam to sobie? Przecież to musiał być jakiś silny,wielki mężczyzna, by mnie tak szybko wydostać! Nie rozumiem tego. I wstydziłam się o tym mówić. Ale teraz myślę...."
Nie dokończyła. Milczałam i ja. Czasem nie potrzeba słów.
Oczyma wyobraźni widziałam ten zimowy obrazek: Padał gęsty, ciężki śnieg... płatki kołysane wiatrem... A może jednak nie płatki? Może to otulający ziemię puch anielskich piór?
Kto wie... Kto wie...
Dobrego tygodnia pod dobrymi skrzydłami Wam życzę! :)
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz