środa, 7 marca 2018

W MAŁYM KINIE...

Dedykowanie Paniom, w przeddzień ich święta. Bo gwiazdą każda kobieta może i być powinna! Tyle, że trudno tak 24/dobę i 7 dni w tygodniu...
Mimo to nie poddawajcie się dziewczynki. Dacie radę jako i ja dam! Pozostańcie sobą, spełniajcie najskrytsze marzenia i bądźcie obłędnie szczęśliwe! ;)
------------------
Ja to mam w życiu szczęście...
Pisałam niedawno o "nieszczęściu dnia gorszego". Chodzi mi o ten stan, gdy wyglądamy nijak, a spotykamy wówczas... powiedzmy, że mężczyznę marzeń. I co? I to się właśnie porażką nazywa :/
Do kina poszłam. Nijak sobie poszłam, bo wyciągnięty sweter, dżinsy, glany, pepsi i syn. Ale przecież nie na rewię mody szłam, a kultury zaznać. Kupujemy więc ten popcorn, pepsi i w kurtkach się na salę wtaczamy. Siadamy. Dumam czy się rozebrać czy nie. Z założenia jest mi zimno, bo ciśnienie mam niskie, przypodłogowe wręcz. W zasadzie mogę kurtki nie zdejmować.... Ale czapkę chyba wypada?

I wtedy wchodzi ON. Piękny jak marzenie... No nie ściemniam! Mnie mało kto zachwyca, niezbyt na urodę u faceta nie patrzę. Jak mówiła moja babcia: Ważne, by był od diabła ładniejszy (a ja to generalnie cech osobowości, a nie fizjonomii szukam), co mnie od zawsze przekonuje. Ale ten to nie tylko od diabła, ale i od anioła ładniejszy... Oj udał się Panu Bogu, udał.... Ach!

Wgapiam się jak sroka w gnat, a obiekt mego zachwytu jakby w mą stronę zmierza...(!) Cholera, blisko jest – no kurde śliczny jak malowanie. Co za porażka... Bo ja taka dziś "niewyjściowa" :/ A dzień to niedobry był, rodem tych z piekła. Co Wam będę mówić – jak się kobiecie okres zbliża, to nastrój taki, że można śmiało zagrać mordercę w kryminale, a wygląd że i do horroru na główną rolę by wzięli. To że dżinsy mam, że sweter, to tam nic. Ale pryszcza miałam cudnego, między oczami umiejscowionego, co go tak męczyłam aż wydusiłam (z mózgiem prawie) i strup elegancki mi pozostał (wybaczcie szczerość - życie ;) ). Widać go z kilometra jak mniemam. No nijak do ludzi wyjść, toteż kino i ciemność wybrałam, by społeczeństwa nie straszyć. A tu taki "okaz" mi się trafił...
(Żeby nie było! Stosuję zasadę: Do restauracji można wejść, menu poczytać, a zamawiać nie trzeba. Toteż patrząc na pana nie zamawiałam, jeno "czytałam menu" :D )

I wtedy ON siada w fotelu obok mnie. O Jezu.... Tryb myślenia działa na pełnych obrotach. Dumam: Może by czapkę nasadzić głębiej? Nie będzie tego strupa widać.... Ale wtedy na oczy naciągnę, to jak film obejrzę? Niby dziury w tej włóczce są...prześwitem zerkać? Tyle, że jak on to zobaczy, to na bank szans nie mam – uzna mnie za świra. Z czapki chyba rezygnuję...
- Nie gorąco Ci? W czapce będziesz siedzieć? - syn zagaja
A Boski zerka z zainteresowaniem. Szlag :/
- Ciiiii..... Popcorn jedz! - syczę
Syn milknie. Nawykł do tego, że matka dziwaczka i lepiej przemilczeć. Zerka jednak teraz i on na mnie z zainteresowaniem. Mam monitoring z prawej i lewej :/

To może tak szalem się okutać? - analizuję - Zamotam wkoło twarzy i znad szala będę patrzeć w ekran. Tyle że pryszcz dokładnie między oczami, to nic to kurka nie da.... (I tak mam szczęście, że to zima. Latem bym ani czapki ani szalika nie miała i chyba bym klapek musiała na twarzy trzymać :D) 

A mogłam sobie taką kropkę jak Hinduska namalować... Centralnie, na czerwono. I szal wziąć barwny, indyjski, wszak mam w domu. I jakoś by poszło. Przynajmniej orientalnie by było, z polotem. A tak?
Siedzę nadal okutana, gorąco mi już sakramencko, zaraz się spocę, a tu znikąd ratunku...

Gdy już myślałam, że gorzej być nie może, okazało się jak zawsze, że może! Światła szczęśliwie pogasły, reklamy na ekranie ruszyły. Chełmski Dom Kultury promuje najnowsze koncerty oraz istniejące formacje artystyczne. I nie ma opcji, wyświetla się mój gospel, a w pierwszym rzędzie z otwartym dziobem na zdjęciu ja. Atrakcyjnie, scenicznie, a jakże! Gość obok bystry kurka wodna bardzo, jakby podobieństwo dojrzał, bo nagle twarz ku mnie zwraca i wykonuje szybkie ruchy szyją: ja, ekran, ja, ekran. A ja w szaliku grzęznę, zwrócona uparcie w stronę ściany, jakbym tam sęki w boazerii policzyć musiała, bo mi za to płacą. Co za porażka... I że on taki spostrzegawczy musi być! I czemu ten CHDK ten gospel tak promuje?!? Nożżżż kurde!

I wtedy odzywa się mój genialny syn: - Mamo, okulary do 3D wzięłaś? Okulary! Chryste Panie okulary! Toż to 3D! Grzebię w torebce, biegiem znajduję i z satysfakcją wielkie papierowe ustrojstwo zakładam. No, wreszcie. Teren pomiędzy oczami tekturowym pasem zakryty, świat w czerwono-niebieskich barwach, a ja już na luzie twarz w stronę przystojniaka zwracam i szczerzę się szczerze (a zęby mam niezłe, bez mankamentów, po dziadku ;) ) on również wyszczerzony. No istna sielanka :)

Film okazał się naprawdę niezły, zabawny i lekki. Trochę mniej zabawnie i lekko było po nim, kiedy to za żadne skarby nie chciałam zdjąć okularów. Uparłam się, by w nich opuścić kino i dopiero po odjechaniu autem zdjąć je z twarzoczaszki. (Błagalny tekst syna: W okularach poleziesz? Toż noc jest i się zabijesz!!! Weź to zdejmij!" – zlekceważyłam. A jego: "Ty widzisz coś w tych okularach? Jak jedziesz mamuś!?! - puściłam mimo uszu ). Ale honor urodziwej kobity uratowałam ;)

Boski mężczyzna na bank ma mnie za lekko szurniętą. W najlepszym razie za dziwaczną śpiewaczkę. Bo kto o zdrowych zmysłach w ciemną noc z kina w okularach do 3D wychodzi? Pewnie tylko ja :p 
Nie, że spekuluję. Mam pewność, że tak myśli. Kilka dni później spotkałam go w sklepie. Na mój widok wykonał dziwny piruet i czmychnął w najbliższą alejkę z nabiałem. I tyle go widziałam.
Gonić nie goniłam. Wszak jeśli nam spotkanie pisane, to się nie miniemy ^^ Byle to się tylko znów nie zbiegło z jakimś gigantem na twarzy :/ A jeśli już musi, to chociaż gdzieś z boku czoła, żebym go mogła grzywą zamaskować. Wszak nie zawsze mam okulary do 3D w torebce ;)

ps. Do zobaczenia w kinowych salach. Będę na seansie już w najbliższą sobotę. W czym? To się okaże :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tego dziecka powinno nie być...

Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...