czwartek, 31 stycznia 2019

Raz dwa trzy...

Raz dwa trzy.... Matka
......................................
Spotkałam ją na jednej z plaż w Okunince. Słomkowy kapelusz z błękitną wstążką, beżowe okulary i inwalidzki wózek. Patrzyła w stronę ostatnich drgających na falach promieni sierpniowego słońca. Mężczyzna – na oko pięćdziesięcioletni – pochylał się nad nią zadając pytanie, którego nie słyszałam. Po chwili odszedł szybko w stronę hotelu, oglądając się raz po raz za siebie. Był jak ptak, który nie chce ani na moment spuścić pisklęcia z oka.
Nagły powiew wiatru, a może jej niezgrabny ruch, sprawił, że kapelusz spadł w piasek wprost pod moje stopy. Schyliłam się, by podać go starszej pani. Przez moment skupiła na mnie mlecznoniebieski wzrok. Przez ułamek sekundy zajrzałam w smutek.

środa, 23 stycznia 2019

Szklanka

Wróciłam po pracy do domu. Szykujemy z synem obiad. Opowiada jak to doślizgiwał się dziś do Lidla. "Na łyżwach zajechałbym szybciej i to bez jednego przeskoku. Lodowisko całą drogę!" - stwierdza.
Doskonale to rozumiem. Sama chcąc dojść do pracy kilka dni temu nie miałam najmniejszych szans wygrania z żywiołem…

Na rogu Szwoleżerów i Szkolnej bez najmniejszego uprzedzenia, ni stąd ni zowąd, zaczęłam sunąć w dół. Rozpaczliwie próbowałam uchwycić się czegoś nim runę jak długa na lód (wyobrażam sobie jak to wyglądało, to moje "Łoooooo!", jazda w dół i machanie w powietrzu torebką ;) )

Tego dziecka powinno nie być...

Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...