poniedziałek, 26 listopada 2018

Nim nadejdzie kolejne Boże Narodzenie…

Historię tę znam z opowiadań mamy, a ta zna ją z ust swojej babci Aleksandry:

W 1942 roku mój dziadek Bolesław Drygalewicz miał zostać wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec. Prawdopodobnie musiał stawić się na dworcu w Lublinie, ale ani dokładnej daty ani sposobu dotarcia do Lublina nie znam. Wiem tylko, że był tam ze swoją mamą Aleksandrą i że jakimś cudem udało mu się uciec z końcowej części kolumny ludzi pędzonych w stronę wagonów. Cud. Drugim cudem był moment, w którym ukrył się na pobliskim rynku w beczce po kapuście, a handlująca nią kobieta szybko zamknęła wieko. Udało się.

W jaki sposób z moją prababcią powrócili do Chełma, też nie wiem. Ale dotarli na pewno. W domu czekali już na nich mój pradziadek Jan i młodszy brat mojego dziadka – Czesław. Nie muszę chyba nikomu wyjaśniać, że fakt ucieczki z niemieckiego transportu nie pozostawał bez echa.

Tego dziecka powinno nie być...

Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...