Sąsiad pomocny bywa, a jakże!
Wracam z pracy. Objuczona siatkami, ledwo się wtaczam na klatkę. W myślach wyrzucam Bogu, że nam kobietom jeszcze trzeciej ręki na plecach nie zamontował. Oj przydałaby się...
Sąsiad, w stanie... powiedzmy że duchowo lekkim, podpiera ścianę i zapewne duma nad teorią względności. Bo i względnie wygląda.
Ujrzał mnie i wnet nabrał mocy, życia i energii. I już przy mnie jest, już nadskakuje, że siateczki mi zaniesie, a mam oddać zaraz, bo przecież "nie będzie kobieta tego targała sama!" itd.
Myślę: Oj żebyś ty tak swojej żonie te siateczki nosił... Ale nie mówię nic, nie wolno drażnić lwa.
Czym prędzej jednak opracowuję strategię nieoddania siatek, bo w siatkach jajka, sok i inne rzeczy, których sąsiad na bank nie doniesie. Straty niepowetowane, zysku zero. No może poza poczuciem dumy u pana X.
Z lekka się szarpiemy kurtuazyjnie dyskutując. No nijak się pijawki pozbyć nie mogę! On swoje, że jest dżentelmenem i chce nieść, ja że "jasna cholera ja lubię nosić panie, ja bicepsy ćwiczę, bo mi lekarz kazał!" (pierdzielę jak potłuczona, ale w jego stanie nikt bredni nie odróżnia od logiki).
W końcu na ostrzu noża stawiam sprawę, bo nie dość że ledwo targam te siaty, to jeszcze mam do nich przyczepionego sąsiada, co zwiększa szalenie wciągane na piętro kilogramy. No nie wytrzymuję i warczę: Panie, ja tam wódkę mam. Toż pan pobijesz i co będzie?!?
Na co sąsiad jak nie puści i z nabożną czcią odrzeka: Sąsiadeczko kochana, trza było mówić! Ja nie dość jestem trzeźwy by takie rzeczy nosić! Jezu co ja bym sąsiadce na nieszczęście mógł zrobić... Co by sąsiadka do obiadu piła? O Jezu... przepraszam szanowną sąsiadkę...rączki...
Do obiadu kompocik zapewne. A weź mi pan tu rączek nie całuj, puszczaj mankiet! Zaraz mi te jajka dżentelmen jeden na amen wytłucze... Ech...
Nie ma to jak uczynny mężczyzna. Trudno takiego znaleźć, trudno też się go pozbyć. Generalnie: trudny typ, trudny temat.
(I teraz pewnie będzie, że "no babie to nie dogodzi!" ;) )
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz