Sprawę miałam. Trudną, nie cierpiącą zwłoki, nie do załatwienia. Załamka. Aż tu spotykam koleżankę, która zna, wie, wskaże człowieka, który może mi w tym pomóc! Co za zrządzenie losu!
Stoimy na ulicy, pada deszcz, nijak cokolwiek zanotować, ale co tam, zapamiętam. Wbijam na blaszkę numer telefonu (księgowe tak mają, że cyfry pamiętają) i już planuję co i jak wyłożę. Koleżanka wsiada do autobusu, macham, odjeżdża. Ja w autko i do domu.
Wieczorem zbieram się na odwagę, bo sprawa ważna, ale człowiek obcy więc trudno przewidzieć jak mi pójdzie. Telefon ma stacjonarny, co dziś już dość rzadko się zdarza. Więc zapewne wiekowy. Albo z rodzicami mieszka starszej daty. Albo... Nie wiem. Mniejsza z tym. Dzwonię.
Piiiip.....Piiiiip....Piiiip.... - sygnał
- Słucham? (Zabrzmiał w słuchawce damski głos. Damski! I teraz zonk, bo co to za kobieta? Żona? Matka? Córka? Kochanka? Nie wiem. No kurka nic nie wiem, a przecież coś powiedzieć muszę...)
- Halo?! (No halo, halo, ale u mnie nie halo, bo ja nie wiem jak facet ma na imię, żeby z nim poprosić, dwa że nie wiem czy mam o męża czy o dziadka ją zapytać...)
- Dobry wieczór (to ja).... Czy mogłabym rozmawiać z panem... (zawieszam głos, a nuż mi podpowie?)
- Z kim?
- No z panem...( Matko i córko! Jak on miał na nazwisko? Wyleciało mi kompletnie... Czekaj Anka, skup się! Jakoś tak blisko z nosem kojarzyłaś.... nie Koza, nie Smarkowski... Krótkie takie... Glut? Chyba Glut...)
Z panem Glutem bym chciała!
- Chyba z Gilem? (O Jezu, z Gilem....)
- No tak, z Gilem (szkoda że babka nie widzi jak się stapiam z szarą ścianą... dlaczego ja go z ptakiem nie kojarzyłam...?)
- Nie ma w domu. Coś przekazać?
- Nie, dziękuję...
- A pani godność jak?
Odłożyłam słuchawkę. Moja godność jak?!? Upadła!
Kultury zero, pamięci zero i wyszło jak zawsze. Ech...
(Czy tylko ja tak mam, czy to powszechna przypadłość – zrobić z siebie wariata przy byle okazji?)
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
niedziela, 28 stycznia 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz