Kocham autka. I one mnie. Z wzajemnością.
Pamiętam swojego Fiacka 126P. Dożył swoich lat i bałam się, że jak mu jeszcze raz dobrze po hamulcu dam to mi noga z pedałem na jezdnię wypadnie :D Tak go zeżarł ząb czasu ;)
Dlatego dałam ogłoszenie, że sprzedam.
Odzew był szybki, umówiłam się po pracy.
Podjeżdżam pod blok, dwóch panów czeka. Ja do nich: Panowie, wybaczcie, muszę syna z zajęć odebrać, za 10 minut jestem! Odpalam, odjeżdżam. Syna zabieram, wracam. Panowie wciąż są. Oglądają, odpalam, gaszę. Patrzą. Biorą.
Idziemy do mnie na górę, podpisujemy umowę, pieniążki wzięte, kluczyki i dokumenty oddane, rąsia-rąsia i pa, zamykam drzwi.
Mija 10 minut i pukanie. Otwieram. To jeden z nich.
On: Przepraszam, ale auto nie odpala. Pani coś popsuła w stacyjce.
Ja: Jak nie odpala? Przecież pan widział, jak przyjechałam, odjechałam. I niby kiedy zepsułam? Zdalnie z okna?
On: No niby tak... ale już nie odpala. Może pani zejść na chwilę?
Schodzę. Ten drugi siedzi za kierownicą, zły, bziuczący jak pszczoła, co tam o "wciskaniu bubla" mamrocze. Wysiada.
Ja wsiadam. Kluczyk w stacyjkę - brrrruum, odpaliło. Stoją obaj i się na mnie głupkowato gapią.
Pytam: Odpalić znów? Oni, że tak.
Gaszę, odpalam (matko, co za barany, odpalić nie potrafią?). Silnik ładnie chodzi, to pytam: Zgasić czy panowie już pojadą? Facet 2: Pani zgasi. Widać nie ma to jak ręka właściciela i się samochód przyzwyczaił (i takie tam żarty). Gaszę. Wysiadam, klucz oddaję i spadam.
7:00 dnia następnego wychodzę do pracy. Auto wciąż pod blokiem stoi, a facet grzebie w stacyjce! Chyłkiem przemknęłam pod ściną, żeby mnie nie dojrzał. Co za porun??
Po pracy sąsiad dopadł mnie przed klatką i raportuje: Wie Pani... oni do północy coś grzebali, ale poszli sobie. Dziś od 6 rano znów jeden grzebał. Ale po 11 sholowali tego Pani Fiata... Stacyjka się chyba popsuła Pani, ładowali i nic...
O kurka. a mi tak ślicznie działał! Widać mnie kochał i robił co mógł, by się ze mną nie rozstać... Kochany niebieski 126P... <3
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
poniedziałek, 29 stycznia 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz