Leżę i myślę...
Sierpniowe popołudnie. Wynosimy z mamą rzeczy z mieszkania po zmarłej babci. Workami, od 2 tygodni, dzień w dzień.
Na parterze starsza pani, miła, wita i pyta: A panie tu teraz będą?
Mama tłumaczy, że nie, że lokator i takie tam...
Mijam kobitki, lecę na śmietnik. Mama zostaje i wdaje się w rozmowę.
Wracam, mamę zgarniam, a ta jakaś taka rozbawiona. Pytam o co biega, a mama cytuje rozmowę:
Starsza pani z parteru: To pani córka?
Mama: Tak, córka.
Pani: Szczupłe toto. Ale wiadomo, młode.... Niech no poczeka. Minie młodość. I jak jej koło 40-stki tyłek strzeli.... to hoho!!!
Ok. Leżę. Lada moment mi ten tyłek strzeli. Lepiej się nie ruszać... :D
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
niedziela, 17 grudnia 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz