Sierpniowe popołudnie. Wynosimy z mamą rzeczy z mieszkania po zmarłej babci. Workami, od 2 tygodni, dzień w dzień.
Na parterze starsza pani, miła, wita i pyta: A panie tu teraz będą?

Mijam kobitki, lecę na śmietnik. Mama zostaje i wdaje się w rozmowę.
Wracam, mamę zgarniam, a ta jakaś taka rozbawiona. Pytam o co biega, a mama cytuje rozmowę:
Starsza pani z parteru: To pani córka?
Mama: Tak, córka.
Pani: Szczupłe toto. Ale wiadomo, młode.... Niech no poczeka. Minie młodość. I jak jej koło 40-stki tyłek strzeli.... to hoho!!!
Ok. Leżę. Lada moment mi ten tyłek strzeli. Lepiej się nie ruszać... :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz