Poranek. Przed pracą wpadam zdyszana na pocztę. "Znaczek poproszę, na polecony!" - wołam od progu. Kobieta otwiera swój klaser i podaje mi właściwy. "Pięć dwadzieścia" – słyszę. Szukam w torebce, macam, grzebię – nie... Nie ma? No nie mam portfela!
Gdzie jest portfel? Zgubiłam? Ukradli?
Burza mózgu. Wiem! Wczoraj na saunie byłam, plecak miałam, portfel jest w plecaku, w domu. W torebce mam tylko wiatr.
"Niestety, nie wzięłam portfela. Jutro przyjdę, przepraszam" – rzucam w stronę okienka i wychodzę. Ech :/
Już za biurkiem uświadomiłam sobie, że muszę po pracy załatwić to i owo i pieniądze będą niezbędne. A tu ani kasy, ani karty. Pytam więc dziewczyn, czy mi pożyczą do jutra parę złotych. Problemu nie ma, Marzena wyciąga stówkę. Jestem uratowana. Na wszelki wypadek piszę kartkę, dużym drukiem: "MARZENIE - 100ZŁ." żeby nie zapomnieć nazajutrz oddać i kładę obok monitora. Przypominacz mam.
Dzień mija szybko jak to w pracy. Tu telefon, tam interesant. W pewnym momencie przychodzi pan, właściciel z jednej z chełmskich firm. (Pana wzywałam do przyjścia telefonicznie kilka razy, więc jest lekko naburmuszony. Ale ważne że jest.) Grzecznie załatwiam sprawę, pan się nawet rozwesela, nawet mi swój numer prywatny chce dać "żeby się szybciej niż do firmy dodzwaniać". Miło ;)
Już miał wyjść kiedy obrzucił mnie jeszcze dziwnym spojrzeniem. Jakimś takim pełnym zadumy. I stwierdził:
- Może niech pani zmieni pracę... Szkoda życie marnować.
- Nie bardzo rozumiem....?
- No wie pani... W tym mieście kokosów nigdzie nie ma, ale może gdzieś jest trochę lepiej?
- Ale w jakim sensie...?
- Bo tam jeszcze Paryż, safari albo sportowe BMW to rozumiem. Ale żeby tylko tyle...? No do widzenia. Nie moja sprawa. Do widzenia!
- Do widzenia....
Popatrzyłam na zamykające się drzwi. "Tylko tyle...."?
I wtedy spojrzałam na leżącą na biurku kartkę i wypisane wołami "MARZENIE - 100 ZŁ".
I zrozumiałam!
Ja to mam marzenia. Bida z nędzą :D Nie dziwne, że mi człowiek współczuł 🤣
ps. Nie przestawajcie marzyć! Niezależnie czy jest to Paryż, czy BMW czy tylko jedna mała stówka... ;)
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
sobota, 9 marca 2019
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz