czwartek, 31 stycznia 2019

Raz dwa trzy...

Raz dwa trzy.... Matka
......................................
Spotkałam ją na jednej z plaż w Okunince. Słomkowy kapelusz z błękitną wstążką, beżowe okulary i inwalidzki wózek. Patrzyła w stronę ostatnich drgających na falach promieni sierpniowego słońca. Mężczyzna – na oko pięćdziesięcioletni – pochylał się nad nią zadając pytanie, którego nie słyszałam. Po chwili odszedł szybko w stronę hotelu, oglądając się raz po raz za siebie. Był jak ptak, który nie chce ani na moment spuścić pisklęcia z oka.
Nagły powiew wiatru, a może jej niezgrabny ruch, sprawił, że kapelusz spadł w piasek wprost pod moje stopy. Schyliłam się, by podać go starszej pani. Przez moment skupiła na mnie mlecznoniebieski wzrok. Przez ułamek sekundy zajrzałam w smutek.
- Pani wie... To moje czwarte dziecko... Ja go bardzo nie chciałam. Ja proszę panią skakałam z krzesła, ze stołu, żeby go spędzić proszę panią... Ja go nie chciałam. Pieniędzy nie było, dzieci były, ciężko było. Pani wie...?
Nie mówię, słucham.
- ...a to takie dobre dziecko... takie dobre... Wszystkie starsze pojechały w świat, a on mnie jeden się został. I tak się zajmuje, taki dobry syn.... Pani wie? A ja go tak nie chciałam...tak nie chciałam... Pani rozumie?
Ociera dłonią oczy. Nie wiem czy to łzy, czy może niesforny kosmyk siwych włosów na wietrze. Odchodzę.

..................................
Na poczcie tłok. Stojąc w ogonku zauważam znajomą twarz. Mama jednego z moich szkolnych kolegów. Jak zawsze zadbana, uśmiechnięta. Babka z klasą. Pyta co u mnie, jak syn, ile mam dzieci, mężów i samochodów. Śmiejemy się. Ja pytam o losy kolegi i jego młodszego o trzy lata brata. Kobieta o jednym opowiada z dumą, przy drugim.... zamilkła. Po kilkunastu sekundach wyrzuca z siebie:
"Źle kiedyś zdecydowałam. Wiesz Ania, trudno czasem dobrze wybrać... Kiedy urodziłam starszego syna szybko okazało się, że znów jestem w ciąży. Nie chciałam tego i nie planowałam. Zawsze w życiu wiedziałam czego i kiedy chcę. Jestem zorganizowana i poukładana. Więc rozwiązałam ten problem....(cisza)... Po trzech latach urodziłam drugiego syna. I wszystko szło jak trzeba, aż do teraz. Niestety, charakter ma chłopak...ech.... szkoda mówić...(dłużej milczy).... Może trzeba było wtedy nie usuwać? Miałabym dziś córkę. I kto wie czy nie bardziej od niego udaną?
O, moja kolej! Lecę. Trzymaj się Ania. I pamiętaj: Mądrze wybieraj!" - puszcza do mnie oko. 
Podchodzę do drugiego okienka.

------------------------------------------------
Pcha wózek z płaczącym niemowlakiem. Z daleka słychać jej uspokajający bezradny ton. Dam jej na imię Asia. Asia to dobre imię.

Asia miała w życiu dużo szczęścia. Przystojny mąż, ładne mieszkanie, niezłe studia i ciekawa praca. Idealne życie. Do czasu, gdy na świecie pojawił się Franio. Franio z loczkami jak cherubinek, szarymi oczkami i z typową buzią dziecka z zespołem Downa. Franio, który wczepiał się rączkami w maminą bluzkę i uwielbiał słuchać bicia jej serca.

Zawsze uśmiechnięty Franio starł uśmiech z twarzy Asi. Mąż Asi Frania nie pokochał. Spakował się cicho i z dnia na dzień zniknął z życia żony i syna.
Asia walczyła o każdy dzień. Nie wróciła do pracy, została z dzieckiem w domu. Rodzice pomagali jak umieli. Dzień mijał za dniem, Franio rósł i rósł niepokój Asi o przyszłość swoją i syna.

Spotykam ją dziś pchającą wózek z płaczącym niemowlakiem. To Julka. Julka, która w odróżnieniu od Frania dużo płacze, włoski ma ciemne i proste, a oczy jak laskowe orzechy. "Kolka – stwierdza fachowo Asia - Ale lada moment z tego wyjdzie. Tak samo było u Zosi."
Bo Asia ma dziś Frania, Zosię i Julię. Dziś kocha razy trzy. A, ma również Bartka. Może nie tak przystojnego jak jej były mąż, ale z sercem sto razy bardziej pojemnym.
Franio kocha i mamę i dwie nowe siostry. I wciąż się do nich uśmiecha. Kocha też nowego tatę, w którego wtula się w fotelu, by posłuchać bijącego pod flanelową koszulą serca.
Zosia kocha mamę, tatę i Frania. I "tylko tlochę tę placącą Julę" ;)
A Jula.... Jula jeszcze nie wie, że kocha. Ona tylko czuje, że jest kochana.

Asia się uśmiecha. Odwzajemniam i skręcam w stronę domu.

--------
Matka.
Słowo nasiąknięte dobrem i ciepłem. Zapachem szarlotki, słodkim kakao i pieszczotą.
Mama... 
To ta, która rodzi? Ta, która wychowuje? Ta, która żałuje?
A może po prostu ta, która od początku do końca kocha...?
Mamusia...
AM

* Wszystkie historie są z życia wzięte. Wszystkie panie spotkałam bądź znam. Starałam się je jednak opisać tak, by nikt nie mógł w stu procentach zidentyfikować osoby, której opis dotyczy. Wszelkie podobieństwa do kobiet, które znacie, są więc niezamierzone i niecelowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tego dziecka powinno nie być...

Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...