Historię tę znam z opowiadań mamy, a ta zna ją z ust swojej babci Aleksandry:
W 1942 roku mój dziadek Bolesław Drygalewicz miał zostać wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec. Prawdopodobnie musiał stawić się na dworcu w Lublinie, ale ani dokładnej daty ani sposobu dotarcia do Lublina nie znam. Wiem tylko, że był tam ze swoją mamą Aleksandrą i że jakimś cudem udało mu się uciec z końcowej części kolumny ludzi pędzonych w stronę wagonów. Cud. Drugim cudem był moment, w którym ukrył się na pobliskim rynku w beczce po kapuście, a handlująca nią kobieta szybko zamknęła wieko. Udało się.
W jaki sposób z moją prababcią powrócili do Chełma, też nie wiem. Ale dotarli na pewno. W domu czekali już na nich mój pradziadek Jan i młodszy brat mojego dziadka – Czesław.
Nie muszę chyba nikomu wyjaśniać, że fakt ucieczki z niemieckiego transportu nie pozostawał bez echa.
Ten blog to felieton dzienny. Nie ukrywam niczego. Piszę o tym co widzę, jak to widzę, czego doświadczam i jak to interpretuję. Bez ściemy, kurtuazji. Ze szczyptą ironii i dużą dozą poczucia humoru. Bez cenzury!
Autorka
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Tego dziecka powinno nie być...
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Zadumałam się. Przypomniał mi się piękny dzieciństwa czas... Wasze mamy też Wam kołysanki śpiewały? Bo ja pamiętam muzykę już od kołyski....
-
Życie toczyło się jak w bajce. Dobry mąż, narodziny córki. Potem chwila strachu czy uda się utrzymać wybrany kurs i... Udało się. Urodził ...
-
Sanatorium - piękny czas. Zabiegi, wypoczynek, nowe miejsca, nowi ludzie, wrażeń moc... I zaskoczeń. Bo choć nie należę do osób, którym &qu...